niedziela, 22 grudnia 2013

W końcu...! Mały misz-masz


W końcu! Dotychczas nigdy nie zdarzyło mi się czytać książki przez trzy miesiące... Co prawda Gra o tron to dość potężna klinga, jednakże inne książki o podobnej ilości stron, nie zajęły mi tyle czasu co ta. Prawdą jest też, że po drodze byłam zabsorbowana wieloma innymi rzeczami, takimi jak zbieraniem materiału do magisterki, a także dodatkowymi weekendowymi zajęciami. Jednakże myślę, że prawdziwy powód był inny. Otóż zanim zabrałam się za książkę, zdążyłam zapoznać się już z serialem. Wstyd się przyznać, ale wcześniej o tej książce nie słyszałam. Serial wciągnął mnie od pierwszego odcinka, więc wiedziona tym, że jest on kręcony na podstawie książki, postanowiłam się za nią zabrać. Także ku mojej wielce uciesze w październiku pożyczyłam ją od mojej przyjaciółki i z wielkim zapałem zaczełam czytać...i niestety z coraz większym oporem. Czytając poszczególne rozdziały, przed oczyma miałam serialowe sceny, co wbrew pozorom zamiast pomagać, utrudniało. Nie mówiąc już o tym, że moja wyobraźnia na tym ucierpiała i poszła sobie na urlop. W związku z tym coraz to mniej miałam ochotę czytać tę książkę, jednakże jak to uparty baran, zaparłam się i dotrwałam do końca. Oczywiście widać pewne różnice między książką, a serialem, bo przecież jeszcze nikomu nie udało się odwzorować powieści w 100%.  Widać, że reżyser serialu zachował książkową sekwencję jeśli chodzi o wątki związane z poszczególnymi bohaterami. Ale wracając do książki:
jest to dzieło, które zasługuję na uwagę. Niby schemat ten sam, intrygi, zdrady, toczone bitwy, manipulacje tylko po to by zdobyć bądź utrzymać władzę, jednakże styl i tonacja powieści nadaje książce ten niepowtarzalny charakter, który intryguje i zachwyca. Na początku pojawia się masa postaci, lordów, herbów, że trudno się połapać kto jest kim, kto komu sprzyja, a kto komu nie. Niekiedy wydawać się może, że wszystko widać jak na dłoni, ale czy na pewno? To w tej książce jest dobre, że nigdy nic nie wiadomo do końca (oczywiście wyzbywając się wiedzy serialowej - co nie jest łatwym zadaniem). Mimo, że książka zajęła mi tak wiele czasu, to nie żałuję, że się za nią zabrałam. Wbrew pozorom wyjaśniła mi wiele kwestii, których może nie do końca zrozumiałam bądź nie wychwyciłam. Również uległo zmianie moje spojrzenie na niektóre postacie, których nie darzyłam sympatią. Jedną z takich postaci jest Tyrion, którego uważałam za szuję, jednakże teraz nie jestem już tego taka pewna. Wydaje mi się on najbardziej inteligentną postacią i pod osłoną szyderstw i mocnej gadki, kryje w sobie wrażliwca. Ale zobaczymy czy nie jestem w błędzie. Co do reszty postaci, barierą którą trudno mi było pokonać to wiek (Sansa, Robb, Jon), których postawa względem wieku jest nad wyraz dojrzała, bądź też nie. Moje serce zaskarbiła sobie jak na razie Arya, która najwięcej zachowała w sobie dziecka, a przy tym jest  sprytna i widzi rzeczy, których nie dostrzegają inni. Mam nadzieję, ze jej postać nie straci charakteru i będzie się dalej rozwijać. 
Z pewnością sięgnę po kolejne części i tym razem mam nadzieję, że zdążę je przeczytać przed kolejnym sezonem serialu. Polecam tym, którzy nie czytali i nie oglądali, a ci co oglądali a maja zamiar przeczytać, niech uzbroją się w cierpliwość. 

wtorek, 17 grudnia 2013