sobota, 1 czerwca 2013

Alibi na szczęście


http://merlin.pl/Alibi-na-szczescie_Anna-Ficner-Ogonowska,images_big,13,978-83-240-2247-2.jpgTrochę czasu minęło od ostatniej recenzji, więc czas na kolejną, choć zbierałam się do jej napisania prawie tydzień. W moje ręce wpadła książka "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej. Z reguły nie sięgam po polskich autorów, a w tym przypadku było tak, że nie zwróciłam uwagi na to uwagi. Opowieść zaczynała się interesująco, ale z każdą następną stroną było pod górkę. Jak dla mnie ta opisana historia mogłaby się skończyć na trzystu, a nie sześciuset stronach to raz. Dwa lubię historie takie jak "Herbaciarnia Madelaine " gdzie świat co prawda był trochę idylliczny, ale z zachowanym umiarem. W "Alibi na szczęście" było tego, aż za dużo. Dziewczyna (Hania) po przejściach staje się obiektem westchnień Mikołaja. Pozostaje mu tylko zdjęcie, które zrobił ukradkiem. Przypadkowo okazuje się, że jest nauczycielką jego młodszego brata, a jeszcze później (znowu przypadkowo) okazuje się najlepszą przyjaciółką Dominiki, dziewczyny jego najlepszego kumpla. Jak dla mnie o jeden przypadek za dużo. Tak więc historia kręci się tak naprawdę wokół czwórki ludzi, gdzie pierwsze skrzypce grają Hania i Mikołaj. Dziewczyna, młoda nauczycielka nie miała w ostatnim czasie lekko. Życie doświadczyło ją okrutnie, ale na szczęście ma wspaniałą przyjaciółkę (także doświadczoną przez życie, ale w inny sposób), znajomą rodziny ciepłą, serdeczną oraz zawsze służącą mądrościami panią Irenkę i oczywiście Mikołaja, który jest prawdziwym księciem z bajki. Jednakże Hania długo nie może się zdecydować. Chce być szczęśliwa i nie chce, co jest w pewien sposób zrozumiałe, ale i strasznie irytujące. Młody architekt jest bardzo cierpliwy, uczynny i się nie poddaje w pozyskaniu serca Hani.


Historia może i ma swój urok, ale jakoś nie bardzo przekonują mnie te zbiegi okoliczności oraz nad wyraz cierpliwy facet, który ciągłe znosi  wątpliwości i lęki wybranki serca. Już nie wspomnę, że przedstawieni bohaterowie, przed trzydziestką, mają stateczne życie, a ich kariera pomyślnie się rozwija. W realnym świecie tak nie ma (no chyba, że ma się znajomości). Jak zazwyczaj miło spędzam czas przy tego typu książkach tak przy tej się umęczyłam. Książkę tę mogę polecić jedynie tym, którzy mają cierpliwość przejść przez 600 stron niezdecydowania Hani oraz stoickiego spokoju i cierpliwości Mikołaja. Dalsze losy bohaterów przedstawione są w kolejnych dwóch tomach, po które raczej wątpię bym sięgneła.

4 komentarze:

  1. ja nnie jestem cierpliwa - odpuszczę sobie... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z reguły nie sięgam po literaturę tego typu, musiałaby być naprawdę dobra i porywająca, ta raczej do tej grupy sie nie zalicza, więc odpuszczę.

    Pozdrawiam.

    PS. Nie wiem, czy już pisałam, ale cudowne tło. :)

    OdpowiedzUsuń