Małe miasteczko, seria tragicznych zdarzeń oraz chłopak,
który wzbudza obawy. Garret miłośnik owadziego świata podejrzany jest o
morderstwo swojego kolegi oraz porwanie i zabicie dwóch kobiet. Na pomoc
lokalnej policji przychodzi sparaliżowany aczkolwiek wielce wybitny kryminalistyk
z Nowego Jorku – Lincoln Rhyme, który oczekuje na operację w Centrum Medycznym.
W przygotowanym bardzo prowizorycznym laboratorium przeprowadza analizę
zebranych dowodów, które maja pozwolić na znalezienie tropu, a tym samym
porywacza. Po wielu trudach badawczych jak i pokonywania trudnego terenu udaje
się schwytać chłopaka i uratować jedną z dziewczyn. Jednakże nadal nie wiadomo
gdzie znajduje się druga. Niespodziewanie asystentka Rhyma nabiera podejrzeń
czy chłopak jest faktycznie winny. Wiedziona przeczuciem postanawia wypuścić
chłopaka, gdyż wierzy jest to jedyny sposób na uratowanie dziewczyny. Muszą działać
szybko: ściga ich policja oraz Rhyme, który na podstawie dowodów z łatwością
odgadnie schemat ich przemieszczania się. Następuje walka z czasem.
Szczerze mówiąc rzadko sięgałam po literaturę z pogranicza
thrillera, sensacji i kryminału. Książka wpadła w moje ręce całkiem przypadkowo.
Zachęciła mnie okładka, tytuł a przede wszystkim opis, który zapowiadał całkiem
ciekawy wątek. Nie zawiodłam się. Lektura wciąga od pierwszego zdania, akcja
jest wartka, wachlarz zachowań i charakterów bohaterów jest urozmaicony. To co
podobało mi się w tej książce to element zaskoczenia do ostatnich stron
powieści. Kiedy byłam przekonana, ze to właśnie jest tak, okazywało się, ze
jestem w zupełnym błędzie, a za serią dziwnych zdarzeń stoi coś większego niż
tylko porwanie. Poszczególne wątki są przemyślane, logiczne, pokazują pewnego rodzaju
złożoność i metodologię poszukiwawczą. Lekturę
czyta się szybko i przyjemnie. „Puste Krzesło ” J. Deavery jest trzecią książką
z cyklu o Lincolnie Rhyme, którą zresztą zapoczątkował „Kolekcjoner Kości”.