niedziela, 23 lutego 2014

Suzanne Collins - Igrzyska śmierci

O LOL! 1,5 dnia tyle zajęło mi przeczytanie pierwszej części Igrzysk śmierci. Co mogę napisać, gdy już powiedziano tak wiele o tej powieści ? Fabuły chyba też nikomu przybliżać nie trzeba, bo mniej więcej każdy orientuje się o co chodzi, także streszczenie tym razem sobie daruję. Dzisiaj będzie krótko.

Zanim przeczytałam książkę, obejrzałam film. Szczerze mówiąc gdy widziałam plakaty i kinowe zwiastuny filmu, stwierdziłam, że to coś nowego, może być to interesujące, ale jakoś nie czułam szczególnego przymusu do pójścia na film na premierę. Igrzyska śmierci obejrzałam w zaciszu domowym i zwyczajnie film „wgniótł” mnie w fotel. Wtedy poczułam autentyczny mus przeczytania tejże książki, która jest cudowna. Spotkanie z książkową wersją Igrzysk Śmierci, było prawdziwą ucztą dla wyobraźni, poczucia emocji, zrozumienia uczuć bohaterów. Postacie, które w filmie nie wzbudziły mojej sympatii są teraz moimi faworytami. Myślałam, że po obejrzeniu filmu, będzie mi trudno przebrnąć przez stronice książki, głównie dlatego, że przewijałyby mi się ekranowe sceny. Okazało się, że nie było tak źle. W zasadzie w ogóle mi to nie przeszkadzało. Owszem twarze głównych bohaterów, były twarzami aktorów,  ale nie było to wadą. Jeśli chodzi o akcję, zdarzenia, miejsce akcji, mogłam dać upust swojej wyobraźni, wypierając to co widziałam w filmie. Ucieszyło mnie, że było wiele sytuacji, które w filmie zostały przedstawione inaczej niż w książce. Przez to czułam się zaskoczona i to w pozytywnym sensie. Zrozumiałam również to, że błędnie interpretowałam sceny przedstawione w filmie, bądź też zostały specjalnie tak zagrane. Książka pozwoliła mi lepiej poznać Katniss, Peete (któremu kibicuję, chociaż w filmie za nim nie przepadałam, wniosek: książka potrafi zmienić punkt widzenia), Gala. Polubiłam nawet Effi, która mimo wszystko wydaje się być pozytywną osobą. W książce jest również wiele innych postaci, które idealnie współgrają z wizją świata autorki. Ich obecność nie razi, a nadaje wielowymiarowości tej historii. Różne  role i różne punkty widzenia, ale czy nie są gra pozorów aby zadowolić Kapitol? Trudno jednoznacznie i stu procentowo stwierdzić, ale mam zamiar się o tym przekonać. Jedno jest pewne książka przekazała dużo, dużo, dużo więcej niż ekranizacja.

Przede mną jeszcze dwie części serii, które z pewnością przeczytam. Tym razem jednak zachowam odpowiednią kolejność, choć bardzo mnie korci obejrzenie kolejnej części . Suzanne Collins wie jak zaintrygować czytelnika, wciągnąć w historię, wzruszyć, momentami rozbawić, ale przede wszystkim skłonić do refleksji. Całą gama kolorów i uczuć w jednej historii.

Gorąco polecam!

Ocena: 10/10

7 komentarzy:

  1. 100% się z Tobą zgadzam! <3. BEST EVER! LOVE THIS BOOK! xD To ja jestem ciekawa co będzie z 2 częścią, jak najpierw przeczytamy książkę, a później film :D. Musowo idziemy na Enemef trylogii (jak zrobią ;D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za! Nie sądziłam, że aż tak wciągnie mnie ta książka! Jest NIESAMOWITA <3

      Usuń
  2. O ile książka podobała mi się SZALENIE (co chyba nikogo nie dziwi :D), tak ekranizacja pierwszej części była moim zdaniem przeciętna. W drugiej części wygląda to o niebo lepiej na ekranie, a i książkowa historia z "W pierścieniu ognia" podobała mi się bardziej niż ta z "Igrzysk Śmierci", więc gorąco polecam kolejny tom :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj po zakończonej lekturze, włączyłam jeszcze raz film i muszę przyznać, że w filmie zostało pominiętych kilka szczegółów, moich zdaniem dość istotnych, a szkoda bo myślę, że wtedy film by zyskał więcej. Za kolejny tom się zabieram dzisiaj ;-)

      Usuń
  3. Czytałam i muszę przyznać, że podobała mi się i to bardzo. Ekranizację tej części też oglądałam i w sumie zła nie była moim zdaniem

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że w przyszłości przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam cała trylogię i może nie powaliła mnie na kolana, ale całkiem miło wspominam.

    OdpowiedzUsuń